niedziela, 15 kwietnia 2018

Kroniki Przeszłości "Itachi się żeni"

Kroniki Przeszłości

„Itachi się żeni”

Z powodu natłoku zadań shinobi w wiosce Liścia w ostatnim czasie często dostawali samotne misje. Tak też było i tym razem w przypadku Shisuiego. Teleporter miał pozostać nieobecny w Konoha jeszcze przez kilka dni. Tymczasem pojawiło się kolejne zlecenie niecierpiące zwłoki. Z tej racji niepełny skład trzyosobowej drużyny został oddelegowany do wypełnienia pozornie łatwego zadania.
Chika i Itachi mieli towarzyszyć w podróży księżniczce z Kraju Herbaty do Kraju Kłów, gdzie potomkini rodu Wagarashi miała zawrzeć związek małżeński z władcą obcego państwa i tym samym przypieczętować zawarty między nimi sojusz. Kraj Ognia, będąc koalicjantem Kraju Herbaty, był w obowiązku udzielić pomocy sprzymierzeńcowi, gdyż ten nie posiadał swojej własnej wioski ninja. Głowa rodziny Wagarashi ubłagała Hokage o eskortę najlepszych shinobi, którzy aktualnie nie byli zajęci, dla swojej najstarszej córki. I tak oto Ochida i Uchiha wyruszyli ramię w ramię raz jeszcze.
- Nie gap się tak na nią! – wrzasnęła Mitsu, wymierzając cios w ramię chłopaka. Brunet skrzywił się boleśnie, zaciskając zęby, aby nie wydać z siebie cichego jęku dezaprobaty.
- Nie wiem, o co ci chodzi… - mruknął.
- Gapiłeś się na nią! O, właśnie na nią! – piekliła się dziewczyna, wskazując palcem oddalającą się już podróżniczkę, która kierowała się w przeciwną stronę. Kobieta odwróciła się na moment, próbując zrozumieć powód, dla którego przedstawicielka Kraju Herbaty była taka głośna. – No nie! Teraz ona też się za tobą ogląda!
- Nic takiego nie miało miejsca… - próbował oponować Uchiha.
- Nawet się nie tłumacz! Ślepa nie jestem! – czerwona ze złości Wagarashi sapała niczym rozjuszony byk.
Itachi westchnął bezgłośnie, wznosząc oczy ku niebu. Dla niego ta misja nie zapowiadała się lekko…
Brunet przeniósł wzrok na Chikę. Dziewczyna w milczeniu ciągnęła się kilka kroków za hałaśliwą księżniczką i jej ochroniarzem. Niewidzący wzrok utkwiła gdzieś w martwym punkcie między własnymi stopami. Machinalnie poruszała nogami, szorując butami po udeptanym trakcie. Widocznie pogrążyła się we własnym świecie, ignorując irytujące krzyki i ciche strzępy wyjaśnień. Wpadła na plecy towarzysza, nie zauważając, że ten zatrzymał się. Nieco bardziej już obecna duchem spojrzała zdziwiona na długowłosego, jednocześnie rozmasowując obolały nos. 
- Wszystko w porządku? – zapytał.
- W porządku – skinęła głową i wyminęła go, po czym znów zanurzyła się w swoim wyimaginowanym światku.
- Itachi-chan~! – zaświergotała Mitsu, która nie zawracała sobie głowy jasnowłosą. – Wybaczę ci tą ewidentną zdradę, jeżeli mnie poniesiesz – wyszczerzyła się radośnie. – Nogi mnie już bolą – poskarżyła się.
Brunet wziął głębszy oddech, bojąc się nawet pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby ośmielił się odmówić. Obawiał się również snucia jakichkolwiek domysłów na temat swojej nieodległej przyszłości, gdyż ta nie malowała się różowo. Wszak dopiero co zdążyli opuścić wioskę. Z niechęcią chwycił dziewczynę pod kolanami i plecami, unosząc ją. Wolał się nie buntować, gdyż przy takim obrocie spraw prawdopodobnie zostałby zagadany na śmierć. Niewykluczone też, że w ruch mogłaby pójść najstraszniejsza broń, jaką dysponowała Wagarashi – łzy – a Uchiha nie chciał marnować więcej czasu na uspokajanie rozemocjonowanej księżniczki niż było to absolutnie potrzebne. Byli w drodze zaledwie od dwudziestu minut, a długowłosy musiał już znieść trzykrotne oskarżenie o zdradę, dwukrotne wyznanie miłości oraz histerię wywołaną tym, iż nie odpowiadał wystarczająco płomiennie na uczucia, jakimi został obdarzony. 
Szatynka pisnęła uradowana, kiedy jej oblubieniec wziął ją na ręce niczym pannę młodą. Zaplotła ręce na jego szyi, wtulając się w tors osłonięty czarną bluzą z symbolicznym wachlarzem wzniecającym płomień. Itachi zastanawiał się czy ktoś dodatkowo zapłaci mu za spełnianie nie tylko roli prywatnej eskorty, ale także tragarza.
Tymczasem Ochida oddaliła się już znacznie, tym razem wpatrując się niczym zaczarowana w błękitny nieboskłon.

~*~

- To słuchaj, to może zrobimy tak… Hm… - dziewczyna zamyśliła się. – Już na miejscu, podczas ceremonii rzucisz kilka bomb dymnych i mnie porwiesz, co? – w jej oczach rozbłysły iskierki radości. – Uprowadzisz mnie i dzięki temu już zawsze będziemy mogli żyć razem długo i szczęśliwie! – wykrzyknęła entuzjastycznie.
Uchiha resztkami silnej woli powstrzymywał się od walenia głową w kamień, na którym przysiadła Mitsu podczas krótkiej przerwy w podróży. Chłopak był już skonany, chociaż nie tyle samą drogą, co niekończącym się gadulstwem Wagarashi. Co więcej, nie zapowiadało się na to, żeby Chika zamierzała przyjść mu z odsieczą. Zielonooka dziewczyna jakby nigdy nic czerpała wodę z pobliskiego źródełka i nie odezwała się od rozpoczęcia misji ani słowem.
- To jest niewykonalne – ciągnął cierpliwie Itachi. – Nie mogę cię porwać. Jestem ninją z Konohy. Zostałem wynajęty przez twojego ojca. Gdybym nie dopuścił do twojego małżeństwa, sprzeniewierzyłbym się rozkazom, które otrzymałem, co w rezultacie mogłoby się przyczynić do wybuchu wojny między Krajem Ognia a Krajem Herbaty oraz Krajem Kłów – próbował argumentować.
- No co ty! – szatynka machnęła lekceważąco ręką. – Mój tatko by zrozumiał, że miłość nie wybiera! – zaśmiała się szczerze. – Poza tym mógłbyś mnie przecież porwać w taki sposób, żeby nikt się nie zorientował, kto jest porywaczem, nie? – naciskała. Brunet popatrzył na dziewczynę skonfundowany. – Twoi rodzice z pewnością by mnie polubili!
- Możliwe… - mruknął wymijająco. – Jednak z pewnością nie polubiliby się z faktem, że działałem wbrew otrzymanym rozkazom. Mógłbym mieć przez to kłopoty.
- No ale przecież, jak cię nikt nie zobaczy, to nie będziesz miał żadnych kłopotów! – upierała się przy swoim. – Więc się postaraj, a wszystko będzie dobrze! – uśmiechnęła się szeroko.
Itachi miał już serdecznie dość tej bezsensownej rozmowy, ale wciąż silił się na bycie uprzejmym. Bał się, że gdyby był zbyt ostry, dziewczyna odmówiłaby dalszej wędrówki w jego towarzystwie, co mogłoby ich opóźnić, a zważając na jej gorący temperament, mogłoby skończyć się nawet tym, że trzeba byłoby ją ogłuszyć, żeby w ogóle dotrzeć na miejsce.
Brunet, widząc, że racjonalnymi argumentami nic nie wskóra, postanowił uderzyć w nieco inny ton. Wagarashi kierowały emocje, a nie rozsądek, toteż postanowił użyć wobec niej bardziej uczuciowych wyjaśnień… nawet jeśli te miałby być zmyślone.
- Mitsu… - westchnął. – Widzisz… prawda jest jednak taka, że nie mogę być z tobą, ponieważ ja już mam żonę – rozłożył bezradnie ręce. Księżniczka Kraju Herbaty drgnęła niczym rażona piorunem.
- Ż-żonę…? – wydusiła z siebie z trudem.
- Tak – skinął głową, ledwo powstrzymując się od okropnego uśmiechu, który cisnął mu się na usta.
Na twarzy szatynki malowało się bezbrzeżne zdziwienie i zawiedzenie. Nie został nawet ślad po szczęściu, którym nieprzerwanie emanowała aż do tej pory. Uchiha zdawał sobie sprawę, że to okrutne z jego strony, ale naprawdę ucieszył się widząc tę zmianę. Zastanawiał się, dlaczego przez tak długi czas próbował używać rozumu, zamiast od razu posłużyć się drobnym podstępem.
- T-ty… - zająknęła się. – Ty kłamiesz! – wykrzyknęła w końcu. – Przyznaj się, od początku miałeś taki plan! Najpierw chciałeś mnie w sobie rozkochać i wykorzystać, a potem zostawić! – zacisnęła drobne dłonie, które nigdy nie zostały skalane pracą fizyczną w piąstki. – Wystraszyłeś się, bo chciałam od ciebie czegoś więcej, nie chciałam pozwolić ci odejść! – wycelowała oskarżycielsko palcem w stronę długowłosego. – Wszystkie kobiety poznane podczas misji tak traktujesz?! – w jej oczach pojawiły się łzy.
Brunet przeklął w myślach. Nie przewidział, że reakcja na te słowa będzie aż tak gwałtowna. Niemniej, teraz nie było już innego wyjścia. Musiał brnąć w to dalej.
- Uspokój się – zaczął łagodnie. – Nie powiedziałem ci tego wcześniej, bo nie chciałem cię zranić. Uwierz mi, Mitsu. Jesteś naprawdę urocza, ale nie mogę zdradzić dla ciebie mojej żony. Nie możesz też wymagać tego ode mnie.
- Nie wierzę! Nie uwierzę w ani jedno twoje słowo, ty kłamco! – zamachnęła się, jednak Itachiemu udało się uniknąć ciosu w twarz. Dziewczyna zgrzytnęła zębami ze złości. – I co? Pewnie teraz ta twoja bezimienna żonka siedzi sobie w wiosce Liścia i czekając na ciebie gotuje obiadki, jednocześnie niańcząc trójkę twoich dzieci, co? – spojrzała na chłopaka z urazą. – Jaki jeszcze kit zamierzasz mi wcisnąć, panie Casanova? 
- Twoje wyobrażenie o niej nie jest do końca trafne… - brunet westchnął, orientując się, że żeby wyjść z jednego piekła, prawdopodobnie będzie musiał rzucić się w objęcia następnego, za co przyjdzie mu zapłacić wysoką cenę.
Ochida w tym czasie skupiała całą swoją uwagę na przeżuwanym właśnie batoniku energetycznym i nie zamierzała się wtrącać.

~*~

Na noc zatrzymali się w przydrożnym barze, który za odpowiednią opłatą mógł również służyć jako motel. Chika bez większego zainteresowania mieszała pałeczkami makaron w ramienie, a długowłosy ukradkiem połykał większość środków przeciwbólowych, jakie zabrał ze sobą na wszelki wypadek w trasę, próbując poradzić sobie z migreną życia. Między nimi siedziała przygaszona Wagarashi, która wpatrywała się w trzymaną szklankę wody, jakby zaraz miała znaleźć tam odpowiedzi na wszystkie dręczące ją pytania i problemy. Brunet oddalił się pod pretekstem upewnienia się czy okolica jest bezpieczna, choć tak naprawdę potrzebował chwili ciszy i spokoju, a przede wszystkim samotności.
- Właściwie… jak to się stało? – zapytała półszeptem szatynka. Jasnowłosa podniosła głowę znad miski i spojrzała z niezrozumieniem na dziewczynę siedzącą obok.
- A co się niby miało stać? – zapytała.
- No to… to, że ty i Itachi… jesteście małżeństwem… - wydukała. Ochida aż zakrztusiła się własną śliną z wrażenia i zaczęła kaszleć. Już miała zapytać, co jej chodzi, gdyż jest to nieprawdą, jednak w porę opanowała się. Zdążyła zaledwie otworzyć usta, zanim chlapnęła zbyt dużo.
- Daj mi momencik, dobrze? – uśmiechnęła się pięknie, po czym zsunęła się z wysokiego krzesła i wyszła z lokalu. Rozejrzała się za towarzyszem, który na całe szczęście nie odszedł zbyt daleko, domyślając się, że w niedługim czasie będzie musiał się solidnie wytłumaczyć. – Uchiha, coś ty jej nagadał, co?! – syknęła wściekle, dźgając chłopaka palcem w tors. – To, że dziewczyny latają za tobą jak pszczoły za miodem, to już mnie nie dziwi, ale po cholerę mnie w to mieszasz? – zbulwersowała się.
- Chciała, żebym ją porwał z jej własnego ślubu, to co niby miałem zrobić? – Itachi rozłożył bezradnie ręce. – Powiedziałem jej, że mam żonę, ale nie dała nabrać się na ukochaną czekającą w wiosce – załamał ręce.
- Więc musiałeś się ratować w inny sposób? – zgadywała dziewczyna. Brunet przytaknął. – Ty sobie lepiej pomyśl, co by się stało, gdybyś został wysłany na tę misję z Shisuim – jasnowłosa parsknęła na myśl o chłopaku, który prawdopodobnie zostałby zmuszony do przyznania się do odmiennej orientacji seksualnej. 
- Nawet mi o tym nie mów… - długowłosy wywrócił oczyma.
- Niech będzie, że ci pomogę – zielonooka westchnęła. – Ale tylko i wyłącznie dla dobra misji, żeby nie było! – zaznaczyła. – Bo ta idiotka jeszcze gotowa byłaby powiedzieć „nie” na ołtarzu, powołując się na płomienne uczucie, które żywi do ciebie – zachichotała, na co chłopak westchnął. – A to znacznie pokrzyżowałoby nam plany… - mruknęła. – Dobra, ale co ja tak w ogóle mam jej powiedzieć? – zapytała. – Ona chce wiedzieć, jak to się stało, że jesteśmy „małżeństwem” – ostatnie słowo wyraźnie ujęła w cudzysłów. 
- Nie wiem – sapnął Uchiha. – Zdaję się na twoją wyobraźnię. Cokolwiek jej powiesz, będzie dobrze – pokręcił z niedowierzaniem głową, na co też mu przyszło bycie ninją.
- Jak chcesz – dziewczyna wzruszyła ramionami. – Żebyś tylko potem nie płakał, że coś jej źle powiedziałam – brunet skinął głową, oddając sytuację w ręce Ochidy.
Chika odwróciła się na pięcie i wróciła do księżniczki Kraju Herbaty. Na powrót przysiadła się do niej, przywołując na twarz fałszywy uśmiech.
- Dlaczego wcześniej sama nie powiedziałaś, że Itachi jest twoim mężem? – odezwała się szatynka. – Musiało ci być strasznie ciężko wysłuchiwać tego, jak się do niego zalecałam… - spłonęła rumieńcami. – Przepraszam za to…
- Nie masz za co – jasnowłosa machnęła ręką. – Cóż, my, shinobi, musimy zachowywać ostrożność i dyskrecję. Gdyby któryś z naszych wrogów dowiedział się o naszych bliskich korelacjach, mogłoby to obrócić się przeciwko nam – wyjaśniła. – W świecie ninja nie obnosimy się ze swoimi uczuciami.
- Och! – wydusiła z siebie Mitsu. – Ale wy już dłużej nie musicie się z tym przede mną ukrywać! – zawołała. – Możecie zachowywać się swobodnie! – uśmiech ponownie wpłynął na jej usta, choć nie był on już tak szeroki jak wcześniej. – Naprawdę! Nikomu o was nie powiem! Chociażby mieli mnie nawet torturować! – wykonała gest, który miał imitować zasuwanie zamka błyskawicznego na ustach i tym samym oznaczać, że Wagarashi nie piśnie ani słówka.
„Jasne…” – pomyślała kwaśno kunoichi. – „Wystarczyłoby, żeby ktoś tylko stanął na ten twój lakierowany pantofelek, a już wszystko byś wyśpiewała.” – prychnęła w duchu i na przekór temu uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Dziękuję… w imieniu naszej dwójki – wydusiła z siebie, obiecując sobie, że Uchiha jeszcze jej za to zapłaci. – To bardzo miłe z twojej strony.
- A propos wcześniejszego pytania… Nie opowiedziałaś mi jeszcze, jak to się w ogóle stało, że jesteście parą – zauważyła.
- Ano tak – przytaknęła jasnowłosa. – No, to w sumie dość długa historia, bo znamy się z Itachim od lat… Poznaliśmy się już chyba w akademii, jak nawet nie jeszcze wcześniej… - księżniczka Kraju Herbaty słuchała zafascynowana.

~*~

- Co?... – wydusił z siebie brunet.
- No zamieniłam pokoje, tak, żebyście mogli spać w jednym – wyjaśniła Mitsu. – Całe szczęście właściciel tego zajazdu powiedział mi, że może nam udostępnić jeden z pokojów z dwuosobowym łóżkiem! Czyż to nie wspaniale? – klasnęła w dłonie. – W końcu będziecie mogli spędzić chwilę podczas misji zachowując się jak prawdziwe małżeństwo! – zaszczebiotała.
- Nie, to zdecydowanie nie jest dobry pomysł…
- Popieram! – wtrąciła się Chika, przerywając swojemu towarzyszowi.
- Niby dlaczego? – zdumiała się szatynka.
- Głównie dlatego, że ktoś powinien pilnować cię nawet w nocy. Z tej racji powinnaś mieć z kimś z nas pokój - wyjaśnił chłopak. – W tym wypadku wygląda na to, że jedyne wyjście zakłada, iż powinnaś mieć pokój z Ochidą – ciągnął dalej. – Więc wy będziecie spać tutaj, a ja w pokoju obok – zawyrokował, na co jasnowłosa energicznie przytaknęła mu pomimo już dość późnej pory.
- Nie wygłupiaj się! – zaoponowała Wagarashi. – Przecież będę spać za ścianą! Nic mi się nie stanie! – upierała się przy swoim. – Poza tym sam stwierdziłeś, że okolica jest bezpieczna, więc nie ma powodów do niepokoju!
- Ale…
- Nie ma żadnego „ale”! – krzyknęła dziewczyna i wyszła z pomieszczenia z trzaskiem drzwi. Zielonooka odwróciła się do długowłosego.
- Ty wiesz, że zginiesz za to tragicznie? – podniosła nonszalancko jedną brew, krzyżując ręce na piersi. – Ciesz się swoimi ostatnimi chwilami życia, Uchiha, bo wraz z tą misją, twój żywot się dopełni – syknęła i wyszła zaraz za rozemocjonowaną dziewczyną, aby choć trochę ją uspokoić.
Itachi westchnął ciężko. Zdawało mu się, że jeszcze nigdy w życiu nie wzdychał tak ciężko i tak często. To była zdecydowanie jedna z najtrudniejszych jego misji…

~*~

Chika wyszła z łazienki. Przerzuciła na plecy wciąż wilgotne włosy i zajęła swoją część dwuosobowego łóżka. Była zmęczona dzisiejszymi przeżyciami, jednak jakimś dziwnym trafem nie mogła zasnąć w obecności bruneta – w dodatku dzieląc z nim łóżko. Po kilku minutach spędzonych na kręceniu się, westchnęła zrezygnowana. 
- Nigdy nie widziałam cię w rozpuszczonych włosach, wiesz? – odezwała się do swojego towarzysza, jednocześnie przeczesując dłonią jego długie pasma włosów. Uchiha posłał jej jedynie przelotne spojrzenie, po czym bez słowa ponownie skupił się na czytanym tekście. Znudzona dziewczyna podniosła się na łokciach i przysunęła do niego. - Co czytasz? – zapytała, nie mając nic lepszego do roboty. – „Nieznane historie Konohy”? – przeczytała tytuł okładki. – Brzmi interesująco… - mruknęła pod nosem.
Przysunęła się jeszcze bliżej i zajrzała długowłosemu przez ramię. Przebiegła spojrzeniem po kilku pierwszych wersach, orientując się, iż była to bardziej powieść niżby opis historycznych zdarzeń. Zauważyła, jak Itachi rzucił jej jeszcze jedno ukradkowe spojrzenie, jednak znów milczał niczym zaklęty. Pozwolił jej czytać wraz z nim.
Po kilku kolejnych stronach jasnowłosa zaczęła robić się senna. Ułożyła się wygodniej, opierając głowę o ramię bruneta. Ciepło bijące od jego ciała wpływało na nią wręcz kojąco. Pozwalało rozluźnić się spiętym mięśniom i skutecznie odganiało zmęczenie po całym dniu użerania się z rozkapryszoną księżniczką. Zdawało jej się, że przymknęła oczy tylko na chwilę…
Słysząc spokojny, rytmiczny oddech dziewczyny, Uchiha zorientował się, że ta zasnęła. Chciał ułożyć ją na poduszce, lecz kiedy tylko się poruszył, ta mruknęła niezadowolona przez sen. Zrozumiał, że Ochida wciąż spała płytko, więc zdecydował się zmienić jej pozycję dopiero w momencie, kiedy będzie już pewny, że ta odpłynęła głęboko do krainy snów. Postanowił chwilę poczekać. W tym czasie sam oparł skroń na czubku jej głowy i przymknął na moment oczy, aby choćby po części odzyskać utracone siły…

~*~

- Czy już ruszamy do drogi? – zapytała Mitsu, z rozmachem otwierając drzwi do jedynej sypialni z dwuosobowym łóżkiem w całym zajeździe.
Szatynka zdziwiła się na widok wciąż śpiących shinobi z Liścia. Niemniej, widok ten był tak rozczulający, iż na jej twarz wpłynął szeroki uśmiech.
Para spała wtulona w siebie. Na kolanach długowłosego wciąż leżała otwarta książka, co świadczyło o tym, że ta dwójka czytała wspólnie przed zaśnięciem. Wagarashi przeszło przez myśl, że też chciałaby spędzać w podobny sposób wieczory ze swoim mężem.
Pierwszy obudził się Itachi. Wywindował się do siadu, ciągnąc za sobą wciąż na wpół śniętą jasnowłosą. 
- Słońce już wstało – odezwała się księżniczka z Kraju Herbaty. – Przyszykujcie się do wyjścia – dodała, chichocząc pod nosem. 
Śmieszył ją widok długowłosego, który próbował rozbudzić swoją śpiącą ukochaną. Dziewczyna przecierała pięściami oczy, ziewając rozdzierająco oraz wciąż wspierając się na ramieniu bruneta. Chłopak starał się być stanowczy, jednak jakoś nie wyglądało na to, żeby przesadnie spieszył się z odtrąceniem od siebie jasnowłosej. Z jednej strony było to zabawne, jednak z drugiej po prostu urocze…
…przynajmniej w rozumieniu szatynki, która nie wiedziała, jakie stosunki łączą tę dwójkę tak naprawdę.

~*~

- Jestem głodna – odezwała się księżniczka z Kraju Herbaty, spoglądając w stronę kramu z dango. 
- Możemy się tu na chwilę zatrzymać i odpocząć – zgodziła się Chika.
Uchiha w milczeniu skinął głową. Cała trójka zawitała do niewielkiego sklepu. Przeszli przez zasłonkę z koralików, które zaszemrały obijając się o siebie, tym samym informując właścicielkę przybytku o pojawieniu się nowych klientów.
- No proszę, co za spotkanie! – doszedł ich głos z kierunku, gdzie mieściła się niewielka ławeczka dla podróżnych.
- Shisui! – wykrzyknęła zdziwiona Ochida. – Co tu ty robisz? – podeszła do Teleportera i przywitała się z nim uściskiem. Starszy z Uchihów przytulił dziewczynę, po czym przywitał się z kuzynem jedynie zdawkowym skinieniem głowy.
- Właśnie wracam do wioski – wyjaśnił.
Itachi przeszedł do kontuaru wraz z Wagarashi. Nie przejmując się pogrążonym w rozmowie dwóm pozostałym shinobi, zapłacił za porcję dziewczyny.
Szatynka nie pozostawała jednak tak obojętna. Co i rusz rzucała niepewne spojrzenie w stronę Shisuiego i Chiki znad słodkich, kolorowych klusek. Nie uszło jej uwadze, że jasnowłosa zachowywała się dużo bardziej entuzjastycznie w towarzystwie starszego z Uchihów. Śmiała się przy nim częściej, a jej uśmiech był szczery. Tym razem nie udawała zadowolonej, ale w istocie taka po prostu była.
Mitsu szarpnęła długowłosego za rękaw i odciągnęła go nieco od gawędzącej dwójki, jednocześnie pozostając na tyle blisko, aby wciąż móc słyszeć, o czym ci rozprawiają z taką radością. Wyglądało na to, że brunet o krótszych włosach przechwalał się swoimi dokonaniami podczas ostatniej misji. Mocno przerysowywał swoją bohaterską postawę, z czego zielonooka zaśmiewała się. Wtem Shisui objął po przyjacielsku Ochidę i podzielił się z nią swoją własną porcją dango.
- Nic z tym nie zrobisz? – szepnęła do Itachiego, wskazując dyskretnie głową na pozostałą dwójkę.
- Dlaczego niby miałbym coś z tym zrobić? – zdziwił się chłopak.
- Przecież on ją podrywa! – zbulwersowała się, ledwo panując nad głosem, aby nie krzyczeć.
- Shisui podrywa Ochidę? – uniósł wysoko brwi w geście zdumienia, jednak zaraz cicho się zaśmiał. – Bez obaw. To mój kuzyn – wyjaśnił.
- Kuzyn czy też nie… to nie ma znaczenia! – szatynka jak zwykle uparcie obstawała przy swoim. – Ustawiane małżeństwa nigdy nie są szczytem marzeń, więc nie zdziw się, kiedy twoja żona znajdzie sobie pocieszenie w innych ramionach i nim się obejrzysz z twojego związku zostaną same zgliszcza… - zabrzmiała bardzo poważnie, wręcz niepodobnie do samej siebie.
- Ustawiane małżeństwa… - mruknął młodszy z Uchihów. 
Szybko domyślił się, że Chika posłużyła się tym argumentem w ramach wyjaśnienia łączącej ich relacji, żeby księżniczka Kraju Herbaty dała jej spokój. Brunet zgadywał, że dla młodej Wagarashi małżeństwo z nieznajomym władcą Kraju Kłów, który był o dobre kilkanaście lat od niej starszy, nie było szczytem marzeń i gdyby tylko mogła, zapewne wykręciłaby się od tego. Niemniej, dziewczyna musiała rozumieć, że związek ten został zaangażowany w imię celów wyższych. Miał był gwarantem pokoju i współpracy obu państw. Mitsu zgodziła się poświęcić swoje własne dobro dla dobra ojczyzny. Mimo iż zachowywała się bardzo niedojrzale i była kapryśna niczym małe dziecko, Itachi był pewien, że ta była świadoma powagi sytuacji, w której się znalazła. Z tej racji musiała zrozumieć także sytuację jasnowłosej kunoichi, która poniekąd miała została zmuszona do wyjścia za mąż za Uchihę. Chłopak był pewien, że po usłyszeniu, iż było to ustawiane małżeństwo, a nie związek powstały w wyniku jakiegoś spontanicznego, głębszego uczucia, dziewczyna nie wypytywała już o nic więcej Ochidę. W ten sposób zielonooka uniknęła stawiania się w niewygodnej sytuacji i nie musiała jakoś specjalnie głowić się nad spójną historią ich związku. Wystarczyło przecież powiedzieć, że wszystko zostało zaplanowane przez kogoś innego. To takie proste…
- Spójrz na nią – dziewczyna kontynuowała temat. – Zobacz, jest szczęśliwa. Przy tobie nie była taka ani razu – skomentowała, na co długowłosy drgnął. – Nie zauważyłeś tego nigdy?
Młodszy Uchiha spochmurniał. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że sam nie do końca potrafił określić dlaczego. Przecież nie mógł mieć pretensji do kuzyna o to, że ten potrafił lepiej dogadać się z Chiką niż on sam. Nie mógł też wykłócać się z Ochidą o to, że ta wolała towarzystwo Shisuiego niż jego.
Wcześniej nigdy o tym nawet nie myślał. Możliwe, że coś zauważył, ale ignorował to. Teraz jednak coś się zmieniło. Teraz, kiedy zupełnie obca osoba trzecia wytknęła mu fakt, na który on starał się pozostawać obojętny, coś zaczęło mu przeszkadzać. Może nawet coś zabolało. Ale, na litość miłosiernej Kannon, dlaczego?! Co go w ogóle obchodziły relacje z jasnowłosą? Ot po prostu byli tylko członkami jednej drużyny. Tolerowali się. Czasem się kłócili. Zdarzało im się także niekiedy zgadzać. Do tej pory to mu wystarczało.
Dlaczego więc teraz przestało?
Czuł, że coś w nim, jakaś jego część składowa ulega powolnej zmianie. Wciąż nie do końca rozumiał, na czym ona polegała, ale już mógł zaobserwować jej pierwsze żniwa.
O co w tym wszystkim, do ciężkiej cholery, chodziło?!
Chyba musiał zjeść kilka słodkich dango, żeby pomóc sobie przełknąć ten dziwny niepokój i nagłą frustrację, która go ogarnęła…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz